Od 21 kwietnia do 20 maja bieżącego roku mieszkańcy gminy Kartuzy mogą wziąć udział w konsultacjach społecznych dotyczących zmiany ul. Wzgórze Wolności, ul. Kolejowej, parku między ulicami Ceynowy i Majkowskiego lub nowego odcinka łączącego  ulice Chmieleńską i Zamkową, a propozycja Rady Miasta jest taka aby nadać któremuś z tych miejsc nazwę albo imienia Papieża Jana Pawła II albo Kardynała Stanisława Wyszyńskiego.

Gdyby sprawa dotyczyła zmiany nazwy np. z ul. Polnej na ul. Łąkową, prawdopodobnie większość mieszkańców tylko wzruszyłaby ramionami i zapomniała o całej sprawie. W końcu mamy obecnie większe problemy na głowie: wciąż zagrożone jest nasze życie, a każdy z nas stracił już kogoś bliskiego przez szalejącą pandemię. Nasz byt zagrożony jest również w innych wymiarach – nasze dzieci przeżywają frustrację i kryzys emocjonalny przez odcięcie od fizycznego świata przez kwarantannę i zdalną naukę, a wielu ludzi zagrożonych lub doświadczonych zwolnieniami z pracy martwi się o podstawowe materialne sprawy po tym jak wiele przedsiębiorstw splajtowało lub balansuje na granicy bankructwa.

 

Tak to, mając najróżniejsze wymiary ludzkich dramatów w tle, Radę Miasta Kartuzy rozgrzał do gorąca inny dramat, mianowicie taki, że należy zmienić nazwę którejś z ulic. Jak już zostało wcześniej powiedziane, sprawa dotyczy dwóch zasłużonych Polaków, co więcej, dwóch przedstawicieli, wręcz symboli Kościoła Katolickiego, a zatem każdy kto identyfikuje się jako Polak lub katolik (lub jedno i drugie) nieomal z automatu mógłby się chcieć podpisać pod tym projektem.

Okazuje się jednak, że reakcje mieszkańców (zarówno organizacji pozarządowych jak i te spontaniczne, odnotowane w komentarzach pod internetowymi artykułami) sugerują dystans lub wręcz niechęć do takich zmian w obecnej sytuacji. Wskazują na bezsens zmiany już istniejącej nazwy ulicy, czy wręcz jej szatkowanie i nazywanie na nowo jej fragmentu oraz zwracają uwagę na związane z tym administracyjne zamieszanie (np. konieczność zmiany danych, dowodów osobistych itd.). Co więcej, wyrażają niechęć do narzucania takich nazw w sytuacji kiedy hierarchowie kościelni muszą stawić czoła poważnym zarzutom pedofilskim, a szybkie, odgórne decyzje działałyby na niekorzyść pamięci nowych patronów  ulic oraz wzmagały konflikty wśród mieszkańców Kartuz.

Ten oddolny opór okazał się na tyle znaczny, że zostały ogłoszone konsultacje społeczne w formie ankiety, którą można pobrać na stronie internetowej kartuskiego Urzędu Miejskiego i już fizycznie złożyć w Biurze Obsługi Mieszkańca. Wydawałoby się, że w tym momencie problem jest rozwiązany, bo przecież władza pyta mieszkańców o zdanie. Niestety, nie jest to takie proste, bo mieszkańcy z rozmaitych powodów nie muszą od razu być skłonni na to pytanie odpowiedzieć.

Pierwszym czynnikiem zniechęcającym jest fakt, że propozycja zmian dociera do nas z takim opóźnieniem. Mamy wrażenie, że karty już są rozdane i jest już za późno aby coś zrobić. Niby decydenci zostali zmuszeni do poinformowania i skonsultowania się z mieszkańcami w tej sprawie, ale tylko dlatego, że jacyś dziennikarze to nagłośnili. Skutek jest taki, że zaskakiwani takimi decyzjami mieszkańcy Kartuz mogli odczuć bezradność i frustrację wobec „władzy” i jej braku transparentności.

Zerwanie z tym poczuciem leży głównie po stronie rządzących, ale to mieszkańcy muszą być świadomi czego od nich oczekują, żeby to wyegzekwować. Może wydaje się, że wszystko jest OK, bo informacje o konsultacjach pojawiły się na stronie internetowej miasta. Jeśli jednak są one przedstawione tak, że laik i tak z tego nic nie zrozumie albo, co gorsza, dają poczucie zmanipulowania, wtedy też mamy problem z transparentnością tych konkretnych decydentów. Może zastanawiać (a po wpisach pod informacją o ankiecie na ten temat widać, że faktycznie zastanawia) czemu prawie wszystkie opcje do wyboru są przedstawione w formie gotowej decyzji – nie mamy wpływu na to jaka ma być nowa nazwa ulicy lub parku, czy też kto miałby być ewentualnym nowym patronem, możemy jedynie wybrać miejsce gdzie jego nazwisko się pojawi. Kolejna wątpliwość jest bardziej językowa; mianowicie, czemu mamy wyrazić zgodę na ‘nadanie’ a nie na ‘zmianę’ nazwy którejś z ulic, tak jakby ktoś chciał wywołać wrażenie, że żadnej ulicy w tym miejscu wcześniej nie było.

Jeśli jest tyle wątpliwości, pozostaje pytanie, czy branie udziału w takiej ankiecie ma w ogóle sens. W końcu tylko jeśli wiemy co się dzieje i rozumiemy mechanizmy podejmowania decyzji, możemy nabrać zaufania do konkretnych radnych, burmistrza, wójta czy prezydenta. Bez tego zaufania brak jest poczucia sensu robienia czegoś samemu, a zwłaszcza w sytuacji gdy szaleje pandemia i wszystko naokoło (włącznie z samą ankietą) zniechęca nas do działania i zdaje się mówić abyśmy zostali w domu.

Jednak chyba właśnie dlatego, że mieszkańcy zdają się być tak zniechęcani do podjęcia działania, trzeba się wypowiedzieć. Jeśli ktoś tak jednoznacznie daje do zrozumienia, że wie lepiej co jest dla kogoś lepsze, trzeba wykorzystać wszystkie możliwe środki, żeby pokazać, że się ma własne zdanie i wyegzekwować od władz miasta, aby tego zdania wysłuchały. Jeśli większość mieszkańców rzeczywiście niecierpliwi się aby któreś z tych miejsc zmieniło nazwę na jednego z wymienionych, powinni się wypowiedzieć w ankiecie, a wtedy wszystkim, również przeciwnikom pomysłu, będzie łatwiej te zmiany zaakceptować. Jeśli jednak tak nie jest, to ankieta zawiera na końcu (w punkcie 5) możliwość podania własnej propozycji zmian albo ich braku, jak również wyrażenia swojego zdania na temat sposobu wprowadzania zmian nazw ulic przez władze Kartuz.

 

 

Karolina Janczukowicz